Podczas wczorajszego losowania par półfinałowych Superpucharu Hiszpanii Luis Rubiales wyjawił, że jeden z klubów nie jest zadowolony z podziału środków finansowych. Nie podał, o kogo chodzi, ale nietrudno się domyślić, że to Valencia. Zdobywca Pucharu Króla będzie domagał się arbitrażu w celu ustalenia kwoty, jaką powinien otrzymać.
RFEF przekazała klubom szczegółowy podział pieniędzy w minionym tygodniu. W przypadku Valencii stała kwota jest mniejsza niż trzy miliony euro, podczas gdy Real i Barcelona mają zagwarantowane około dziewięć milionów. Marca podaje, że wpływy zespołów można podzielić na trzy kategorie. Pierwsza to stała kwota za udział wynosząca niecały milion euro. Do tego dochodzi stała kwota za osiągnięcia w Superpucharze (również stała dla wszystkich) oraz suma za historyczne osiągnięcia klubu. Ta ostatnia kwota znacznie przewyższa dwie poprzednie. Może dojść nawet do sytuacji, w której Valencia, zdobywając Superpuchar, zarobi mniej niż Real czy Barcelona.
Valencia skarżyła się już na nowy format rozgrywek w połowie sezonu. Federacja tłumaczy, że takie kwoty nie byłyby możliwe, gdyby nie udział w final four Realu i Barcelony. Drużyna z Walencji utrzymuje jednak, że takie działania zwiększają tylko różnice między największymi klubami i resztą. W takim tonie wypowiadał się m.in. prezes Valencii. Zespół czuje się również przedstawicielem pozostałych klubów, ponieważ takie nierówne traktowanie będzie obowiązywało przez trzy kolejne lata.
− W poprzednim sezonie nie zgadzaliśmy się ze zmianą formatu w połowie sezonu. Musimy bronić naszych praw. Nie zgadzamy się też z podziałem pieniędzy. To cztery świetne drużyny i nie możemy dzielić się nierówno. Odpowiedziałem na list Rubialesa i zaakceptowałem arbitraż. Będziemy walczyć o nasze prawa – powiedział prezes Valencii Anil Murthy po losowaniu. Wspomniany arbitraż wymaga zaakceptowania decyzji arbitra przez obie strony.
Tymczasem Mundo Deportivo donosi, że istnieje możliwość wycofania się Valencii z turnieju, o co proszą niektórzy kibice. W takim wypadku w Superpucharze wystąpiłby Real Betis, który zająłby miejsce w pierwszym półfinale. Na antenie COPE podano, że wycofanie się z rozgrywek nie wiązałoby się z karą dla Valencii. Przypomnijmy, że za trzy lata Superpucharu w Arabii Saudyjskiej RFEF zarobi 120 milionów euro, z czego połowa trafi do klubów.
Komentarze (46)
I pokazali by im że maja ich w tyłku ale zarazem są sprytni bo hajs za jeden mecz im nie przepadnie
Ale wiadomo, kasa .
Tylko w Hiszpanii...
Barca niech też oleje ten Szejkowy turniej, bo z Superpucharem nie ma za wiele wspólnego i w Madrycie będą się podniecać zdobytym trofeum (przy zielonym stoliku).
No ale cóż to hiszpańska piłka. Angole już dawno zrozumieli: inwestuj w małych to urośniemy wszyscy. Hiszpanie nadal tkwią w zaścianku. Mamy Real i Barce i na tym będziemy robili hajs. A później kończy się tak (choć to dane z sezonu 2016/2017), że Championship (II liga angielska) ma większą frekwencje na meczach niż La Liga. A Lagune One ma tylko o połowę mniejszą frekwencję niż Hiszpanie. Angielscy potentaci robią transfery za wielką kasę we własnej lidze bo wiedzą, że ta kasa idzie w rozwój ligi, a za granicą oszczędzają. Prawami z TV dzielą się praktycznie równo a na różnice największy wpływ ma miejsce. Dodatkowo w pucharze mocniejszy zespół zawsze gra mecz na boisku rywala, Liverpool, MC, Totki jeżdżą na boiska Ligue One i nie płaczą.
Natomiast w Hiszpanii ciągle i wciąż dmuchamy bańkę dwóch klubów. Wiadomo, że Walencja się nie wycofa bo 3mln to 3 mln, a nie 0. Ale na boga. Tu Real z Barcą i Atle powinny tupać. My buduję markę tego SPH. My w 4. Dzielimy po równo. Różnice w oparciu o osiągnięcie. A i Federacja swój kąsek zarobi. Opcjonalnie można było dać więcej Mistrzowi i zdobywcy CdR co sprawia, że jeszcze bardziej by się opłacało o to rywalizować. Szczególnie o CdR do którego uczestnicy dopłacają w przypadku zdobycia. No ale cóż lepiej później płakać skąd takie horrendalne sumy mają w Anglii. A no mają. Bo jak jest rywalizacja to jest zysk.
Gdyby to dotyczyło Barcelony to też byśmy się denerwowali
Niech walczą o swoje